„Kłamca” Jakuba Ćwieka, to bez wątpienia
jeden z tych cykli, które w radykalny sposób zmieniły moje czytelnicze gusta. Pierwszy
„Kłamca” był zarazem pierwszą książką z Fabryki Słów, która trafiła w moje ręce
i sprawił, że po latach przerwy wróciłam do czytania polskiej fantastyki. Nie mogła mi się też trafić
lepsza pozycja jeśli chodzi o szatę graficzną. I prawdę mówiąc to chyba
bardziej niż postać stworzoną przez Jakuba Ćwieka, lubię Lokiego, którego Piotr
Ciesliński narysował w sposób absolutnie
genialny (http://darkcrayon.blogspot.com).
Ale zaraz
mam tu przecież pisać o książkach, a nie zagłębiać się w swoje urocze
wspomnienia. Więc konkrety. Ćwiek sięgnął do skandynawskiej i mitologii i
wyciągnął z niej postać najbardziej nikczemną, wredną i przewrotną, acz
równocześnie posiadającą tzw. „dobry bajer” czyli Lokiego, boga kłamstwa.
Dla Lokiego,
tak jak dla większości dawnych bogów czasy są kiepskie – mało kto w nich
jeszcze wierzy, bo żyjemy przecież w czasach dominacji chrześcijaństwa, a dawne
mitologie traktujemy jak bajki. Nie wiemy jednak, że dzieje się tak dlatego
ponieważ zastępy aniołów prowadzą regularną i dosłowną wojnę o zastępy dusz
likwidując po kolei wszystkie bóstwa i przejmując ich wyznawców. Loki, jak
przystało na boga kłamstwa staje po tej stronie, gdzie zwycięstwo i na usługach
aniołów przystępuje do starań o zbawienie naszych nieśmiertelnych dusz. Będzie to
oczywiście brudna robota, którą aniołom nie przystoi się parać, a swoje
zadania, jak przystało na boga kłamstwa Loki wykonuje w bardzo przewrotny sposób;]
Za swoje
usługi pobiera skromną opłatę w postaci anielskich piórek, które mogą się
okazać o warte o wiele więcej niż ważą w obliczu zbliżającego się Armagedonu. A
to wielkie wydarzenie ma nastąpić w czwartym, bardzo długo oczekiwanym tomie „Kłamcy”.
W sumie dobrze się złożyło, że książka zostanie wydana w tym roku, bo zdążymy
dowiedzieć się jak Loki poradzi sobie z końcem świata zanim ów nastąpi. W końcu
to w 2012 ma nadejść przebiegunowanie ziemi przewidziane przez Majów i pięknie sportretowane
przez Emmericha w filmie „2012”.
Ale zanim
to warto przeczytać jeszcze raz wszystkie trzy tomy „Kłamcy” i przypomnieć sobie
jak to Loki miał pełne ręce roboty zwalczając konkurencyjne dla chrześcijaństwa
bóstwa takie jak choćby Herkules, nie umknął mu św. Mikołaj i oberwało się też bogu
ducha winnym satanistom. Ja jak przystało na kobietę, doceniam też wątek
romansowy.
Generalnie
jest u Ćwieka i zabawnie i brutalnie, a choć ta opowieść rozgrywa się w
zupełnie innym klimacie, jego czarny humor bliski jest Quentinowi Tarantino.
Tak, jak reżyser Pulp Fiction ,Ćwiek wspaniale potrafi tworzyć postacie z
założenia niesympatyczne, ale tak czarujące, że i tak będziemy im kibicować
przez całą książkę. No i taki właśnie jest ten łobuz Loki.
Chyba nie
czekam na „Kłamcę 4” z niecierpliwością oddanej fanki, ale przeczytam z wielką
przyjemnością, bo spodziewam się tego, co u Ćwieka lubię najbardziej – niestandardowego
spojrzenia na świat bogów, ironicznych dialogów, i oczywiście mojego ulubionego
puszczania oka do czytelnika.
Bo okładka
z tego co możemy zobaczyć, po raz kolejny jest BOSKA.
Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Kłamca /
Kłamca 2. Bóg marnotrawny/ Kłamca 3. Ochłap sztandaru / Kłamca 4. Kill’em all
Wydawnictwo: Fabryka Słów 2005-2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz