czwartek, 1 marca 2012

Za co tak bardzo lubię Rafała W. Orkana?

Skoro już zaczęłam od tego, że odradzam Annę Kańtoch i to w dużej mierze za to, że nie zachwycała się "Głową w mur", watro by chyba napisać za co tak bałwochwalczo cenię autora tej książki czyli Rafała W. Orkana.


Już kiedy pierwszy raz zobaczyłam „Głową w mur” wiedziałam, że w środku będzie coś dobrego. A to oczywiście za sprawą jednej z najgenialniejszych okładek autorstwa Piotra Cieslińskiego, dzięki któremu książki wydawane prze Fabrykę Słów naprawdę mają niepowtarzalny klimat. Wiele razy oglądałam „Głową w mur” na półkach księgarni, ale jakoś długo nie kupowałam, bo zawsze miałam dużo do czytania i późniejszego recenzowania. W końcu dostałam „Głową w mur” pod choinkę, co jest raczej prezentem niestosownym na te radosne święta, ale cóż… Dzień, w którym ją wreszcie przeczytałam nastał w maju 2010 roku. Otworzyłam i od razu zapadłam się w Vakkerby jak w najczarniejsze i na domiar tego nieprzyjemnie lepkie bagno. Jak tylko skończyłam pobiegłam do księgarni po „Dzikiego mesjasza” i przeczytałam tak szybko jak było to tylko możliwe.


Wiecie jak to czasami jest kiedy widźmy coś totalnie obrzydliwego i z jednej strony wszystko co ludzkie wręcz krzyczy w nas „odwróć wzrok”, ale mimo to coś każe nam się gapić niczym w transie? Taaak, tak właśnie mam z książkami Orkana. Nie wiem jak on to robi, ale wszystko co opisuje choć wcześniej mi nie znane, doskonale kształtuje się w klarowny obraz w mojej wyobraźni. Nawet teraz kiedy sobie przypominam niektóre fragmenty to czuję ucisk w okolicach żołądka. Trochę z obrzydzenia, poczucia niesprawiedliwości i niezasłużonej krzywdy, z jakichś tłumionych lęków, bo z czego by innego?
       „Głową w mur” to trochę historia ostatniego jednorożca, ale zdecydowanie nie jest bajkowa. Mamy więc miasto, wielkie i podzielone strefy w których luzie żyją w zależności od statusu społecznego im wyższy tym i oni żyją wyżej, im gorszy tym niżej, aż na sam dół do Domeny Dzbana.
       I tu właśnie wprowadza nas Orkan na samo dno egzystencji polegającej na ciężkiej pracy za marne pieniądze, biedzie, brudzie i upodleniu, gdzie brutalność jest normą i jedynym sposobem na przetrwanie. Wie o tym Eyra, która walczy za pieniądze i wie o tym Byhtra najemny osiłek, a już na samym początku przekona się o tym Gebneh, w którego żyłach zamiast krwi płynie narkotyczny miód. Każde z nich zostanie przez ten podły świat wykorzystane i skrzywdzone, i każde  będzie poszukiwać swojej zemsty. Jak się okaże ta zemsta będzie czymś więcej niż prywatną vendettą, bo cała trójka stanie się wybrańcami, którzy staną na czele rewolucji społeczno-religijnej pod wodzą tajemniczego Trębacza. 
       Wątków jest tu oczywiście więcej jak choćby przywódcy rasistów Lebero, który stoi na czele tamtejszej Młodzieży Wszechpolskiej walczącej, a właściwie napadającej na bogu ducha winnych mutantów. Tych oczywiście w Vakkkerby nie brakuje. A Rafał potrafi je tak pięknie obrazowo opisać, że człowiek oddycha z ulga patrząc w lustro. Nawet jeśli wcześniej myślał, że wygląda tak sobie.
       Do tego wszystkiego dochodzi kolejna cecha prozy Orkana czyli doskonałe połączenie science fiction i fantasy. Jak sam mi to powiedział, swoje książki widzi właśnie jako połączenie gatunków czyli science-fantasy. W książkach przejawia się to w szczególności w postaci technomagów i ich niesamowitych, dziwnie organicznych maszyn i mutantów, które tworzą spajając technikę z żywymi organizmami za pomocą magii. Przy czym nie są to w żadnym razie sympatyczni ludzie, oj nie, nawet określenie „banda skurwysynów”, będzie dla nich pochlebstwem.

W drugiej części cyklu „Dziki mesjasz” już sam tytuł jest ujmujący, ale fabuła zasadniczo jest kontynuacją „Głową w mur”. Tu rewolucja rozpoczęta w  pierwszym tomie dochodzi do skutku, a do tego dochodzą Mazurbalańczycy, zaskakująca historia tego skąd w ogóle Vakkerby się wzięło i finalny Gan Eden – czyli nastanie „raju” w Domenie Dzbana. Oj dzieje się tu dużo. Dla mnie jedną z najbardziej pouczających jest historia Gebneha, któremu rzeczywiście udaje się zostać mesjaszem. Wspaniale pokazane szaleństwo władzy. I jeśli to wydawało się niemożliwe po przeczytani „Głową w mur” w „Dziekim mesjaszu” Rafał przebija sam siebie dozą plugastwa. Które mimochodem jakoś dziwnie kojarzy mi się z zastępami Zergów ze Star Crafta;]
Przeczytałam obydwie książki w jakiś szalonym ciągu i na pewno do nich wrócę, ale wolałbym poczekać jeszcze na trzecią cześć, zwłaszcza, że czytania zawsze mam sporo. W każdym razie, od kiedy przeczytałam książki Orkana każdemu je polecam zachwalam i wręcz zmuszam znajomych żeby przeczytali, a potem razem się zachwycamy jego geniuszem. Co najciekawsze zainteresował się nimi nawet tato jednego z moich kolegów co jest również dużą pochwała. A największą jest oczywiście głos Jacka Dukaja, który napisał o Rafale "ze słuchem językowym i oryginalną wyobraźnią zazwyczaj trzeba się po prostu urodzić - i nimi akurat wydaje się Orkan obdarzony". Aż chce sie powidzieć "tru"
 
Jeśli ktoś mógłby się obawiać, że z tego uwielbienia zacznę mu robić stalking, uspokajam. Chociaż jestem jego pschychofanką, mam całkiem udane życie społeczne i rodzinne, a mój mąż nawet dał się namówić, żeby pójść kiedyś ze mną na spotkanie autorskie, wiec nie jest chyba jeszcze aż tak źle.
Konkludując sport przemawia do mnie jako coś co trzeba robić, a nie oglądać, ale gdyby Rafał Orkan był drużyną piłkarską kupiłabym szalik z jej wyhaftowaną nazwą i darłabym się z innymi na stadionie (co wydaje mi się szczytem straty czasu i głupotą), bo tak bardzo lubię to, co pisze. Z duża dozą ekscytacji czekam na „Oblężone miasto” i mam nadzieję, że ukaże się ono w księgarniach jak najszybciej.

Autor: Rafał W. Orkan
Tytuł: Głową w mur/ Dziki mesjasz
Wydawnictwo: Fabryka Słów

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam,

czy posiadasz na sprzedaż książki Rafał W. Orkan - Głową w mur oraz Dziki Mesjasz

e-mail valvado777@gmail.com

Pozdrawiam

Valvado

Czytający Gremlin pisze...

Posiadam, nawet ze specjalną dedykacją i właśnie dlatego niestety nie są na sprzedaż.

Widziałam je jednak ostatnio (o zgrozo!) w Dedalusie,za niewielkie pieniądze

http://dedalus.pl/