poniedziałek, 11 listopada 2013

Ostatnia krucjata Dextera czyli długo wyczekiwany sezon 8


Jet lag, jet lag, jet lag… Kto by pomyślał, że ci wszyscy starzy ludzie narzekający na zmianę czasu w podróży mają jednak trochę racji. Zaczęłam pisać tego posta w kolejną z tych nocy, podczas których nie przespałam ani minuty, a później przez cały dzień snułam się jak zombie zasypiając na stojąco. Żebym jeszcze mogła wtedy sobie tak żyć, byłoby to do zniesienia, ale niestety przyjaciółka, która udziela mi gościny zabraniała mi spać w dzień, żebym wreszcie się dostosowała do australijskiego czasu. Na początku ukrywałam przed nią swoje dzienne drzemki i starałam się budzić kiedy wracała z pracy, ale na szczęści już mi przeszło. Nawet nie wiecie jakie to przyjemne zasnąć sobie w nocy zamiast leżeć w łóżku i tylko wyobrażać sobie jak cudownie byłoby to wreszcie zrobić.

Nie założyłam sobie jednak bloga o popkulturze po to, żeby narzekać na bezsenność, ale brak alternatywy na ciekawsze zajęcia w nocy sprawił, że wreszcie wzięłam się za oglądanie ostatniego – ósmego sezonu Dextera. 
 

To ciekawe jak głęboko popkultura, która tylko pozornie jest błahą rozrywką, potrafi zapuścić w nas korzenie. I tak oglądając Dextera nie mogę uciec wspomnieniami od Współgremlinsa, z którym z zapartym tchem śledziliśmy jego losy, a nasze drogi rozdzieliły się dokładnie przed finałem przygód najsympatyczniejszego z psychopatów.A wszystko to dzięki lekturze książki „Psychopaci są wśród nas” doktora Roberta D. Hare, którą poleciła mi terapeutka. Cóż było robić, skoro już zapłaciłam za tą dobrą radę, przeczytałam książkę pod kątem psychoanalizy swojego partnera, no i cóż się okazało? Jak to zwykle z takimi ksiazkami bywa, wszystko w jego zachowaniu zaczęło pasować do wzoru;]



Nie mam co prawda dość tych małych złośliwości, ale tu bezsenność, tu osobiste przytyki, ciągłe się rozpraszam, a czas by wreszcie napisać coś o serialu. Swój pierwszy wpis poświęcony Dexterowi skończyłam na czwartym i najlepszym sezonie serialu, w którym nasz uroczy bohater musiał stawić czoło prawdziwemu potworowi znanemu jako Trinity killer. Jeśli wdzieliśmy wiemy jaką cenę zapłacił za przyjemność własnoręcznego zabicia tego starszego pana, jeśli nie, zdecydowanie polecam się dowiedzieć.

Co było później? W sezonie piątym Dexter zmienił się trochę w rycerza, tyle, że ratuje księżniczkę zapasem folii i ostrymi narzędziami -  generalnie bez szału, ale nie było źle. Braki piątego sezonu zdecydowanie nadrobiła szóstka, w której postrach w Miami sieje Doomsday killer, a właściwie dwóch kilerów, którzy mają sporą erudycję, są naprawdę bardzo pomysłowi, artystycznie uzdolnieni, a scenarzyści wyjątkowo popisali się widowiskowością ich morderstw. Jednak nie przeciwnik okazuje się największą atrakcją szóstego sezonu, a ewolucja w relacji Debry i Dextera, która prowadzi do najlepszego zakończenia sezonu w historii serialu. 

Główną atrakcją sezonu numer siedem była z kolei Hannah, czyli kolejna po Leili psychotyczna dziewczyna Dextera. Szczerze mówiąc był to najlepszy watek sezonu, zwłaszcza, że Hannah poza hodowlą orchidei znała się też całkiem nieźle na truciznach i dźganiu nożem. Naprawdę miło było na nich patrzeć razem... i (uwaga spoiler) miło ich zobaczyć razem w ósmym sezonie;]


No właśnie sezon ósmy, który, co dla ostatnich sezonów seriali jest zjawiskiem wyjątkowym, okazał się naprawdę dobry. Dlaczego? Hmm otóż dlatego, że rozwiązanie wszystkich problemów, które nagromadziły się w życiu Dextera przez dotychczasowe siedem sezonów nie było wcale łatwe, a jednak twórcom bardzo dobrze udało się połączyć wszystko w całość.

W Miami jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić pojawia się kolejny seryjny morderca. Nie stosuje może zbyt wymyślnych metod uśmiercania, jednak kiedy już zrobi swoje rozcina swoim ofiarom głowy i wyciąga z ich mózgów ośrodek odpowiedzialny za emocje. Dzielnemu zespołowi policjantów z Miami w sukurs przychodzi pani neurolog dr. Vogel, która specjalizuje się w analizie psychopatów. Jak się szybko okaże pani doktor i Dexter mają ze sobą o wiele więcej wspólnego niż życzyłby sobie nasz bohater i chcąc, nie chcąc będą zmuszeni połączyć swoje siły, aby stawić mu czoła. Trzeba to przyznać Charlotte Ramplingze, grającej Dr. Vogel, że jej gra doskonale nadaje temu tandemowi atmosfery tajemnicy i wrażenia podwójnego dnia ostatniej rozgrywki Dextera.


Moja ulubienica Debra w tym sezonie na moment przestała być dobrą policjantką i zeszła na mroczną ścieżkę swojego brata. Biedna dziewczyna musi zmierzyć się z całą prawdą o Dexterze, więc bierze leki, pije, zażywa narkotyki, a w momentach kryzysu chwyta za broń. Z jakim efektem? Nie wypada powiedzieć, więcej niż tyle, że - zabójczym;]



No i wreszcie przeciwnik Dextera w ósmym sezonie to psychopata z prawdziwego zdarzenia i w odróżnieniu od poprzednich sezonów, będziemy musieli trochę poczekać, żeby go poznać. Gra, którą będzie prowadził z Dexterem i Dr. Vogel momentami przypomina najlepsze momenty suspensu z poszukiwań Ice Truck killera w pierwszym sezonie i podobnie jak tam, i tu będziemy mieć do czynienia z praniem rodzinnych brudów.

Co by tu jeszcze dodać, żeby za bardzo nie zepsuć wam oglądania? Hmm w kilku słowach końcówka przygód Dextera będzie naprawdę zaskakująca, przyjemnie trzymająca w napięciu i wyjątkowo psychotyczna, bo w końcu jak inaczej może się skończyć wizyta psychopaty u psychoterapeutki?;]

1 komentarz:

makroman pisze...

serialu ni w ząb nie znam - jak zresztą 100% innych seriali. Moja serialowa edukacja zakończyła się bodajże na 4 pancernych a i tego uważam za wiele było.
Ale mniejsza.
Kumpel w pracy usiłował mnie przekonać do tego że TV pokazuje jednak wartościowe pozycje właśnie Dexterem - tyle że z tego co opowiadał (zaiste mówca z niego tyleż głośny, co chaotyczny)wyrozumiałem iż chodzi o rodzaj hybrydy Hannibala Lectera z Robinem Hoodem. Jak dla mnie wystarczy.

Twoja relacja jest zdecydowanie bardziej... krwista ;-), co jednak niestety nie skłoni mnie do zmiany postanowienia - TV nie włączę.

Jet lag to parszystwo - sam mam jeszcze gorzej bo działam w systemie 4x2 i to od lat - a to znaczy że jak akurat wypadną mi noce - to całe dnie podsypiam a nocami się snuję... nawet jak jestem na wakacjach tysiąc kilometrów od miejsca pracy.

ps - zastanawiam się skąd taka popularność tego typu produkcji - czyżby serwowany publice ersatz prawdziwego pełnego emocji i wysiłku intelektualnego życia?