Wszyscy o tym mówią, wszyscy tym
żyją, wszyscy jarają się drugim sezonem. O czym mowa? Oczywiście o „Grze o tron”,
serialu do którego miałam baaaardzo długie podejście, ponieważ liczyłam na to,
że zanim wezmę się za oglądanie uda mi się przeczytać książkę. Nie udało się i
nie jestem zachwycona.
Jak na Gremlina
przystało nie będę zbyt miła, bo jak mniemam przez to, że nie czytałam książki
oglądanie tego serialu jest dla mnie źródłem wielu frustracji. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Oglądam
serial razem ze sowim współgremlinsem, a on niestety jest gremlinsem miejskim,
a nie wiejskim. Oznacza to, że nie orientuje się za dobrze w koligacjach
rodzinnych, w tym, kto komu i dlaczego robi pewne rzeczy ani nie pamięta tego
co działo się w poprzednich odcinkach. Na wsi trzeba to wszystko wiedzieć o
swoich kamratach, żeby nie skończyć jak Jagna z „Chłopów” i jak przystało na
dziecko ze wsi od maleńkości byłam szkolona w nasłuchiwaniu plotek i historii
rodzinnych, stąd wiem kto jest czyją cioteczną kuzynką córki stryja, ile stryj
miał dzieci i z którymi żonami. Wydawałoby się, że to nie takie trudne, a
jednak… Frustracja pierwsza – przed każdym odcinkiem ja robię za „previously” i
zanim weźmiemy się za oglądanie muszę wszystko streścić i wyjaśnić, bo inaczej współgremlins
pyta przez cały odcinek o różne szczegóły, co naprawdę może być irytujące jeśli
trzeci raz pyta o to samo…
W związku
z frustracją pierwszą zrobiłam coś naprawdę chorego – przeczytałam dokładnie i powoli
opis każdego odcinka na Wikipedii, żeby stać się prywatną gremlinopedią „Gry o
tron”. A nawet nie czytałam tej cholernej książki!
Taaak ta
nadmierna komplikacja fabuły i przewaga nudnej polityki nad przygodowym fantasy
to jednak jest wada (teraz nadszedł moment, w którym fani mogą obrzucić mnie
błotem).
Ok. wkurzyłam
się trochę:] Ale zbliżamy się do frustracji nr. 2, która nazywa się „syndrom
mojego ojca”. Nie ma to nic wspólnego z Freudem, spokojnie. Syndrom polega na
tym, że kiedy mój ojciec ogląda film sensacyjny głośno komentuje poczynania
bohaterów sformułowaniami „ty idioto, przecież cię zaraz złapią jak to zrobisz”.
Oglądając „Grę o tron”, zrozumiałam jak głęboką mądrość przekazywał mi mój
ojciec oglądając telewizję. "Boromir ty idioto" – mam ochotę powiedzieć to
dosłownie w każdym odcinku. Zwłaszcza, kiedy zgodził się zabić wilka, potem
było już tylko gorzej.
Na
szczęście w miarę szybko ginie, o co zresztą oburzali się widzowie z zza
oceanu, którzy tak, jak ja nie czytali książki. Boromir niestety zawsze ginie
szybko… Chociaż dobrze gra i jest Boromirem idealnym (jedyny plus mega nudnej
ekranizacji „Władcy Pierścieni”, to jego postać, która była jak wyjęta z mojej
wyobraźni)
Bynajmniej
nie chodzi mi wcale o to, ze serial musi być cukierkowy, słodki i zakończony happy
endem w każdym odcinku, ale „Gra o tron” jest po prostu przytłaczająca. To tak
jakby ogadać jak ktoś bliski się pogrąża i nie mieć możliwości, żeby mu pomóc.
Smutne.

I
największa zaleta „Gry o tron” czyli moja ulubiona para Dajniri i Drogo. Swoją
drogą Jason Momoa wreszcie dostał rolę na miarę swych możliwości, które
ograniczają się do seksownego wyglądu i umiejętności powarkiwania. Każdy, kto
oglądał remake Conana, widział, że grać chłopak nie potrafi i drugim De Niro nie
będzie nigdy, ale to ciało….mmmmm
Gdybym
mogła być którąś z postaci to Dajniri wygrywa nie tylko ze względu na
przystojnego męża, ale także dzięki umiejętności wysiadywania smoczych jajek i
urodzie. Kibicuję jej całym sercem i z wytęsknieniem czekam za sceny
opowiadające jej fragment historii. A jak miło było patrzeć na złotą koronę,
którą wreszcie dostał jej lalusiowaty brat!
Nawiasem
mówiąc lubię też Arię i bastarda. No i jednak mimo tych niedogodności, nad którymi się rozwodziłam nadal oglądam serial, więc jednak mnie wciągnęło...
Mimo to
moja historia z „Grą o tron”, jak na razie nie kończy się dobrze, a ostatnia
frustracja to chyba raczej perwersja. Wstyd się przyznać, ale jednak, śniło mi
się, że całowałam się z karłem. Tak z Tyrionem. To czytanie wikipedii padło mi
na mózg, muszę się upić, może zapomnę o tej traumie. I nie
chce mi się już czytać książki.
Aaaa i życzę
miłego oglądania drugiego sezonu, mi zostały tylko dwa odcinki pierwszego.
Tytuł: Gra o tron
Reżyserzy: Tim Van Patten, Brian Kirk, Daniel
Minahan, Alan Taylor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz