czwartek, 30 sierpnia 2012

Mój ulubiony fim

Cholerne UPC do godziny 14 odcięło mnie dziś od internetu, wczoraj do 15, a jak próbowałam do nich zadzwonić i zacytować „Dżizus kurwa, ja pierdolę!!!” Adasia Miauczyńskiego od automatu usłyszałam, że nie mam po co, bo „trwają prace konserwacyjne”. Rozumiem, że robią to w godzinach kiedy większość normalnych ludzi jest w pracy, ale ja pracuję w domu! Nie mogą tego naprawiać w nocy?! A jakby tego było mało w moim bloku od rana coś wiercą w piwnicy…

W każdym razie z tej paraliżującej bezradności sięgnęłam po Figth Club Chucka Palahniuka, który zaczęłam czytać jakieś dwa dni temu i doczytałam go do końca. Pomogło, więc chociaż moje urodziny przypadają za pół roku postanowiłam po raz nie wiem już który obejrzeć sobie film Davida Finchera.


W mojej domorosłej psychologii wypracowałam sobie praktykę oceniania ludzi na podstawie ich ulubionego filmu.  Nie jest to zbyt skomplikowane – jeśli nowo poznany facet mówi mi, że jego ulubionym filmem jest „Życie jest piękne” z tym żałosnym pajacowaniem Benigniego, to już wiem,  że nie ma po co z nim dłużej gadać….

Sądzę, że popkultura doskonale reflektuje nasze osobowości i tak się wspaniale składa, że Fight Club jest moim ulubionym filmem. Widziałam go dużo, dużo razy, a nawet dochodziło do tego, że włączałam go sobie jako audiobooka, co po przeczytaniu książki ma jeszcze więcej sensu. Fincher wykazał się bowiem wyjątkowo rzadkim szacunkiem filmowca dla prozy i sfilmował historię Tylera Durdena,  w taki sposób, że książkę czyta się niczym scenariusz.


Różnice między filmem, a książką są doprawdy subtelne. A z adaptacjami różnie bywa ja na ten przykład nigdy nie byłam w stanie pojąć jak Ridley Scott zrobił tak dobry film z tak mało porywającej książki jaką jest Blade Runner. Naprawdę bardzo lubię Philipa K. Dicka, ale po obejrzeniu filmu Scotta (i w dzieciństwie, i później) byłam bardzo rozczarowana książką.

Jeśli ktoś z was tego jeszcze nie zrobił, to naprawdę warto obejrzeć Figth Club, który rekomenduję nie tylko z osobistych sympatii. Jest to film doskonale podsumowujący koniec poprzedniego wieku. Wątpliwe korzyści płynące z idei samodoskonalenia się, próba wyzwolenia się ze ślepego konsumpcjonizmu, bunt przeciwko światu, który wmawia nam, że możemy być kimś niezwykłym, a tak naprawdę sprzedaje nam kłamstwa. Ruch Oburzonych, ruch Occupy Wall Street przeciwnicy ACTA, wszyscy oni chcą tego samego, czego Tyler Durden – zamiany porządku tego świata. A co może do niej doprowdzić? Oczywiście anarchia, która nas wyzwoli. Wszyscy, którzy zakładają maski V, są niechcianymi dziećmi tego świata, a jeśli lubicie V jak Vendetta polecam wam gorąco wywiad o anarchii z Alanem Moorem.

I to by było na tyle. A jaki jest wasz ulubiony film?

5 komentarzy:

makroman pisze...

"jak Ridley Scott zrobił tak dobry film z tak mało porywającej książki jaką jest Blade Runner." - faktycznie bo Blade Runner oparty jest o "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach" - (Do Androids Dream of Electric Sheep?)

Czytający Gremlin pisze...

Żeby nie było, mam to na półce obok całej reszty Dicka i na wydaniu Prószyńskiego i S-ki z 1999 r. obok oryginalnego tytułu jak również na grzebiecie widnieje niebiesko na zielonym "Blade Runner". Pisząc Blade Runner, użyłam więc skrótu myślowego. Zapewniam wiem o tych owcach;]

Czytający Gremlin pisze...

Swoją drogą jak się chwile nad tym zastanowiłam, to dotarło do mnie, że nie potrafię myśleć o tej książce w oderwaniu od filmu. Z czytaniem po obejrzeniu ekranizacji niestety już tak bywa, że traci się niemal całkowicie możliwość uwolnienia swojej wyobraźni z wizji narzuconej przez film. W przypadku Blade Runnera Ridleya Scotta niestety nie mogło być inaczej, bo nie potrafiłam jeszcze czytać na tym poziomie, kiedy pierwszy raz go obejrzałam. I chyba stąd ten brak szacunku dla oryginalnego tytułu

makroman pisze...

przede wszystkim Blade Runner jest niesamowicie sugestywny i ... trzyma się kupy, więc łatwo w ten świat uwierzyć i go sobie przyswoić - ja zresztą mam to samo. Czytam "Do androids..." a myślę "Blade Runner"

Unknown pisze...

Nie wiem, czy ta strona jest jeszcze aktywna. Mnie ten film prześladuje od roku 1998,nie potrafię się od niego uwolnić. Mam DVD, sundtracka. Widziałem też kontynuację z Goslingiem. Podobała mi się, ale ... sami wiecie. Szukam osób o podobnych sposobie patrzenia na świat. Chętnie porozmawiam. Zostawiam telefon do siebie. 531-400-761 Pozdrawiam Marcin