środa, 1 sierpnia 2012

Najnudniejszy film świata czyli jak Peter Jackson chce wycisnąć z nerdów kasę

Do napisania tego pełnego jadu posta zainspirował mnie Współgremlins, który właśnie wczoraj wyczytał na Stopklatce, że kinowa ekranizacja Hobbita też będzie trylogią. Jak tylko o tym usłyszałam to pomyślałam i zaraz powiedziałam głośno "Co za żenada", po czym szybko kalkulując w myślach koszt trzech biletów dodałam, że za żadne skarby nie pójdę na to do kina i nie będę nabijać portfela tym chytrusom. Dokładnie tak, jak kontestowałam Transformersy. Współgremlins skłonił mnie jednak do obejrzeniach ich w domu, za co ktoś powinien zapłacić mi rekompensatę i dać jakąś rentę do końca życia, bo uszkodzenie mózgu spowodowane tym chłamem jest nieuniknione. Niestety co raz zobaczone, nie może zostać od-zobaczone....

Pamiętam dobrze, że kiedy do kin weszła pierwsze część "Władcy pierścieni" byłam jeszcze w liceum i wszystkie nerdy sikały po gaciach z podniety, że wreszcie zobaczą realizację tej mega nudnej trylogii  (którą, o błędy młodości! sama w dobrych czasach przeczytałam trzy razy i nawet do dziś pamiętam wierszyk), mi na szczęście już wtedy przeszło. Na żadnej nawet nie byłam w kinie, a trzecią część obejrzałam dopiero rok temu podczas domowego maratonu. Ach cóż to był za maraton - trwał ponad tydzień, bo na każdej części zasypialiśmy co najmniej po dwa razy i obudziwszy się w środku nocy na kanapie nie mieliśmy ochoty na więcej tych cudowności, więc następnego dnia robiliśmy kolejne podejście. Na dwójce udało nam się zasnąć aż trzy razy! 



Chyba właśnie obrażam czyjeś czucia religijne i zapewne po wyjściu z domu czeka mnie lincz, ale co mi tam...bo przecież właśnie dochodzimy do najgorszego (dla niektórych zapewne najlepszego);] Czyli tego, co ten przeklęty Jackson zrobił z postaciami Froda i Sama!? Naprawdę nie mogłam na to patrzeć, te przydługie smutne spojrzenia, wiecznie półotwarte usta, i hasła w stylu "nigdy cię nie opuszczę". 


Dlatego za najlepszą konkluzję na temat "Władcy pierścieni" uważam tą błyskotliwą scenkę z filmu "Clerks 2" autorstwa jednego z moich ulubionych reżyserów Kevina Smitha


Niestety Jackson zrobił tylko jednej dobry film w swojej karierze i była to "Martwica mózgu". Najwyraźniej nie jest jednak świadomy tego faktu i  postanowił przebić wysoko ustawioną poprzeczkę totalnej nudy jaką osiągnął w rozszerzonej wersji "Władcy pierścieni" rozbijając 300 stronicową książeczkę dla dzieci na trzy, jak znam życie, dwu i półgodzinne filmy. Powodzenia Panie Jackson! Wiem, że sama lubię się rozpisać i rozumiem, że Jackson lubi sobie pokręcić, ale na przecież to już jest przesada! No i zabieg ewidentnie obliczony na potrojenie zysków z biletów, bo z "Hobbita" mogłoby zająć aż tyle czasu filmowego?Jeśli ktoś zna odpowiedź to proszę o oświecenie.

Z całego "Władcy" za jedyną udaną rzecz uważam Boromira i to by chyba było na tyle.

Brak komentarzy: